Wieczorem spotykamy się z Rolando Juarezem – zwanym także Piro oraz jego żoną Aliną. To jeden z kontaktów otrzymany od Ewy i Sławka - elblążan, którzy spędzili na Kubie 3 lata pracując jako dyplomaci dla ambasady Zakonu Maltańskiego. Piro i Alina mieszkają niedaleko naszej casa particulares. Dochodzimy do kolonialnej kamienicy z lat 20 ubiegłego stulecia. Jest godzina 20, gdzieniegdzie palą się latarnie. Sprawdzam numer i dzwonię dzwonkiem . Po chwili z balkonu wychyla się postać starszego mężczyzny i słyszę - kto tam? Na szczęście Piro mówi płynnie po angielsku. Po chwili jest z nami na dole. Ma ze sobą latarkę.
- Przepraszam, ale na klatce zepsuło się światło. Do pokonania macie jedynie 36 stopni. Zaraz wam poświecę.
Po budynku widać ślady świetności. Mieszkanie ma około 100 metrów powierzchni. W środku wyposażone w kolonialne meble.
- Teraz jest dla nas za duże - mówi Alina - nasi synowie się już wyprowadzili. Brak jest środków na jego utrzymanie. Ostatnio udało nam się naprawić dach.
Piro to bardzo ciekawa postać. Adwokat, obecnie już na emeryturze, mocno związany z kościołem katolickim na Kubie. Jest założycielem tutejszego Caritasu i obecnie cały swój wysiłek poświęca tej działalności. Trzeba pamiętać w jakiej sytuacji znajduje się kościół katolicki na wyspie, którą rządzi reżim braci Castro. Nigdy nie był tak mocny jak w Polsce, tak mocno zakorzeniony w tradycji, rodzinach. Nie jest więc kolebką opozycjonistów. Jak opowiadał Piro:
- Nasze działania i relacja z władzą to takie trochę zapasy. Czasem oni odpuszczą trochę, a czasem my musimy.
Piro urodził się w 1933r. Doskonale pamięta więc Kubę sprzed rewolucji. Kilkukrotnie spotkał także Fidela oraz Che Guevarę.
- Pamiętam jak Castro przychodził na uniwersytet w Havanie. Byłem wtedy szefem organizacji studenckiej zrzeszającej katolików. Kilkukrotnie słuchałem jego przemówień, Celem Fidela było i nadal jest podporządkowanie całego życia Kubańczyków państwu oraz zniszczenie społeczeństwa obywatelskiego. Nasza organizacja wkrótce została rozwiązania. Che spotkałem podczas swojej pracy zawodowej w ministerstwie lekkiego przemysłu. Guevara rządził wtedy urzędem. Regularnie organizował spotkania pracowników. To był wybuchowy facet, kóremu nie łatwo było panować nad sobą. Pamiętam, że podczas spotkań każdy z nas musiał go skrytykować za coś, co robi źle. Nie wspominam tego dobrze.
Wiedza Piro o Kubie jest olbrzymia. Ze względu na swoją pracę dla kościoła nie raz zjechał całą wyspę. Mieliśmy okazję podpytać go o miejsca, które zamierzamy odwiedzić.
Ciekawa jest też historia rodziny Piro i Aliny. Mają 4 synów. Trzech z nich wyemigrowało do Stanów Zjednoczonych. Piro i Alina odwiedzają ich raz na dwa lata. Najmłodszego z wnucząt nie widzieli jeszcze osobiście, a jedynie na zdjęciach. Czwarty z synów jest lekarzem i nie ma pozwolenia na wyjazd.
- Na Kubie nie znajdziesz rodziny, w którejś ktoś nie wyemigrowałby do Stanów Zjednoczonych lub do Europy. Najwięcej Kubańczyków jest na Florydzie. Drugim kierunkiem jest Hiszpania – część osób próbuje uzyskać obywatelstwo powołując się na hiszpańskie korzenie. Trzecim Ekwador – choć ten się powoli zamyka. Nie potrzebujemy do tego Państwa wizy. Sporo Kubańczyków wyjeżdżało więc do Ekwadoru, aby potem spróbować się przedostać do USA czy Europy.
Spędziliśmy z Piro i Aliną ponad trzy godziny, sącząc whisky i słuchając o kubańskiej rzeczywistości. Historia wyspy, której uczyłem się z książek stała się bardziej żywa i namacalna.
Ten i inne teksty znajdziecie także na http://pmtravelerbug.blogspot.com
Wieczór z historią Kuby w tle
Dziś nieco o kubańskiej rzeczywistości, człowieku, który pracował z Che Guevarą, emigracji kubańskiej za granicę oraz o pozycji kościoła katolickiego na wyspie. Zapraszam na reportaż z podróży.
- 17.12.2011 11:50 (aktualizacja 18.07.2023 12:45)

Reklama
Napisz komentarz
Komentarze