6 marca 1977 – urodziła się 100-tysięczna elblążanka – Ania, córka Leszka i Zofii. Rodzice jej byli pracownikami Zamechu i Zakładów Mięsnych.
Po biednych dekadach, gdy Elbląg był zapomnianym przez Boga i partię miastem, nastało kilka lat tłustych – na nasze miasto centralne władze spojrzały łaskawszym okiem. W latach 70-tych budowano, budowano, budowano… Rosły fabryczne hale, szkoły i nowe osiedla mieszkaniowe. Rosła też rola Elbląga. Już nie powiatowe miasteczko na skraju województwa, lecz prężnie rozwijająca się stolica nowego, a jakże, województwa. I to w dodatku z „plecami” na samej górze. Towarzysz Gierek odwiedził nas jako pierwsze młode województwo, często wpadał tu tow. Karkoszka. A czasami podsyłano nam zagranicznych gości, jak tow. Raula Castro, brata Fidela. Wprawdzie centralne dożynki nie odbyły się w Elblągu, jak to sobie niektórzy marzyli, lecz w sąsiednim Olsztynie, ale też coś-tam dostaliśmy. Wyróżniono nas przydzielając narodzenie się 34-milionoiwego obywatela PRL. Urodził się w czerwcu 1976 roku. A 9 miesięcy później na świat przyszła Ania – 100-tysięczna elblążanka. Gdy Ania przychodziła na świat, planiści rozciągali wizje wielkiego rozwoju Elbląga – w 2000 roku miało nas być 200, a może nawet 250 tysięcy. Miały powstać nowe, wielkie osiedla na Warszawskim Przedmieściu (Modrzewinę wojsko rezerwowało na „parasol antyrakietowy” przeciwko NATO). Rozwijać miało się budownictwo plombowe. Wreszcie zrealizowany miał być projekt zabudowy Starego Miasta szeregowcami projektu prof. Andersa i doc. Bauma.
Napisz komentarz
Komentarze