1 kwietnia 1875 – powstała zawodowa straż pożarna w Elblągu. Elbląg był dziewiątym miastem w Niemczech, po Berlinie, Kłajpedzie, Szczecinie, Królewcu, Wrocławiu, Gdańsku, Tylży i Poczdamie, w którym straż pożarna była zawodowa.
W historii Elbląga znajdujemy wiele informacji o pożarach, mniej o pożarnictwie. Pożary wybuchały często, głównie od uderzenia pioruna. Do gaszenia stawać musiał każdy mężczyzna. Pożary gaszono wodą laną ze skórzanych wiader, miotłami i bosakami, a czasami… kapeluszem. Tak było w 1736 r., gdy piorun uderzył w wieżę kościoła św. Mikołaja. Czeladnik ciesielski Maciej Rahner wspiął się i wodą zaczerpniętą do swego kapelusza ugasił pożar w zarodku, przechodząc w ten sposób do historii naszego miasta. Jednak 26 kwietnia 1777 - o godz. 10.30 nagłe uderzenie pioruna wywołało taki pożar kościelnej wieży, od którego zajął się cały kościół św. Mikołaja i sąsiednie budynki. Pożar zniszczył zabytkowy kościół, ratusz staromiejski i kilka budynków mieszkalnych przy Starym Rynku. Kolejną katastrofą był wielki pożar Nowego Miasta w roku 1822. Skutki pożogi skłoniły elblążan do powołania ochotniczej straży pożarnej pod nazwą „Feuerlösch- und Rettungsverein”. Mimo dobrego jak na tamte czasy wyposażenia oraz licznej kadry (194 członków i 32 rezerwy), ochotnicy nie sprostali wielkim pożarom, które nawiedzały miasto pod koniec XIX wieku. Postanowiono wówczas, wzorem sąsiedniego Gdańska powołać zawodowych strażaków. 1. kwietnia 1875 przybyło z Gdańska 3 starszych strażaków i 9 strażaków. 31 strażaków różnych specjalności pozostawało w rezerwie. Z czasem proporcje te zmieniały się, aż do całkowitej likwidacji rezerwy w roku 1895.
Remiza strażacka znajdowała się przy nieistniejącej już ul. Stadthofstraße (teren szkoły przy ul. Rycerskiej). W roku 1894 zakupiono przy tej samej ulicy nowy, większy budynek. Brama główna znajdowała się od strony ul. Rycerskiej. Przed bramą był brukowany plac. Na lewo był mały ciemnozielony domek komendanta straży, a za domkiem ogród zamknięty ścianą wielkiej hali magazynowej firmy „Kusch und Ilgner”, do której wchodziło się od ul. Kumieli (Hommelstraße). Obok domku, w kierunku Zamkowej stała drewniana szopa i drewniany płot. Po prawej stronie placu była strażnica, w której dyżurowano dzień i noc. Remiza podłączona była do napowietrznej sieci alarmowej, którą alfabetem Morse’a informowano o miejscu wybuchu pożaru. Dyżurny włączał alarm i najpóźniej po 35 sekundach wóz gaśniczy opuszczał strażnicę.
Napisz komentarz
Komentarze