1. Kiedy po raz pierwszy zetknąłeś się z teatrem?
Gdy się tak cofam w czasie sięgając pamięcią do dzieciństwa, to wydaje mi się, że jednym z pierwszych spektakli, na który wzięli mnie rodzice jako dziecko był nomen omen… kabaret! Tylko, że nie tytułowy musical, który niebawem zagramy dla Państwa, a kabaret „Potem”. To wtedy chyba zakochałem się w komedii. Ale takich kabaretów już niestety nie ma.
Mniej więcej w tym samym czasie, byłem wtedy chyba w pierwszej klasie szkoły podstawowej, moi rodzice nie wiedzieć czemu wpadli na pomysł, żeby zapisać mnie na tzw. „kółko teatralne”. Jak mniemam większość moich kolegów i koleżanek aktorów, już od małego dziecka zdradzała zainteresowania i pasję do teatru i aktorstwa. Ze mną było inaczej. Wcale nie była to „miłość od pierwszego wejrzenia”. Wręcz przeciwnie. Byłem bardzo nieśmiały, zamknięty w sobie. Potwornie bałem się sceny, wstydziłem się, miałem straszną tremę i nie sprawiało mi to żadnej przyjemności i radości. Dostawałem więc rolę pokroju mojego nastawienia. Dlatego dobrze wiem, co to znaczy, gdy żartobliwie ktoś mówi, że „trzyma halabardę” w jakimś spektaklu. To była moja pierwsza rola w jasełkach – strażnik Heroda trzymający halabardę ! :)
Jak można się domyśleć ta przygoda nie trwała zbyt długo… Dopiero prawie 10 lat później niespodziewanie odkryłem w sobie pasję do aktorstwa i Teatru. A było to już na studiach Reżyserii Dźwięku, podczas nagrywania dubbingu i postsynchronów do krótkich filmów, do których tworzyliśmy dźwięk od początku do końca. Bardzo dobrze przy tym się bawiło i strasznie podobało mi się, że mogę być kimś innym niż jestem na co dzień i że bezkarnie mogę wchodzić w różne stany emocjonalne.
2. Jak doszło do Twojej współpracy z elbląskim teatrem?
To śmieszne, ale w moim życiu, często jest tak jak w rozmowie – lecę tam gdzie akurat wiatr zawieje :) A było to tak, że byłem akurat wtedy w górach, na krótkim urlopie, na totalnym odludziu. Zadzwonił do mnie telefon i gdyby nie to, że zauważyłem, że to dyrektor mojego Studium Aktorskiego w Olsztynie i tamtejszego Teatru, to pewnie bym nie odebrał. Dyrektor Zbigniew Brzoza poprosił mnie, abym skontaktował się z dyrektorem Teatru w Elblągu, gdyż poszukuje pilnie aktora do roli księcia w „Królowej Śniegu”. Jako, że mam już jakieś doświadczenie sceniczne i grałem w bajkach, dyrektor pomyślał o mnie, za co jestem mu bardzo wdzięczny! Kilka dni później byłem już w samochodzie w drodze z Olsztyna do Elbląga. Wyruszyłem zaraz po zajęciach szkolnych. Pamiętam, że był ponury listopadowy wieczór, lał deszcz, a ja nie mogłem znaleźć wejścia do Teatru, przez co się nieco spóźniłem… Na szczęście dyrektor elbląskiego Teatru okazał się wyrozumiałym człowiekiem i wyszedł mi naprzeciw. Dosłownie :)
3. Co możesz zdradzić o swojej postaci w „Cabarecie”?
Jeśli mówimy o „Cabarecie” to wydaje mi się, że dyrektor Mirosław Siedler zauważył już podczas castingu, że lubię śpiewać. Nie wiem czy jest tego świadom, ale zrobił mi niesamowity prezent, bo o propozycji roli w „Cabarecie” poinformował mnie w dniu moich urodzin. Dostałem postać niemieckiego chłopca. Jest on entuzjastą i optymistą. Słowa pięknej pieśni, którą śpiewa są apoteozą piękna przyrody i życia. Pełen wiary w szczytne idee i miłość do swojej ojczyzny wstępuje do Hitler-Jugend. Słowa pieśni, którą teraz śpiewa, w kontekście historii, którą znamy stają się przerażające. Oprócz roli chłopca, trafiła mi się w „Cabarecie” jeszcze jedna rola, ale to niech póki co pozostanie tajemnicą. Uwielbiam zagadki. Muszą więc państwo przyjść i przekonać się sami.
4. Co jest dla Ciebie największym wyzwaniem jeśli chodzi o tę rolę i pracę na scenie w ogóle.
Nie będę ukrywał, że największym wyzwaniem w tym spektaklu („Cabaret”) jest dla mnie taniec i precyzyjny ruch sceniczny. Chociaż bardzo lubię tańczyć i wydaje mi się, że jestem dość wysportowany, nie jestem zawodowym tancerzem, co oznacza tyle, że nie jestem tak pewny każdego swojego ruchu i nie posiadam takiej świadomości swojego ciała jaką posiadają tancerze. Tym bardziej się cieszę na to wyzwanie. Jeśli zaś chodzi o pracę na scenie w ogóle, to największym wzywaniem wydaje mi się takie budowanie postaci, żeby się nie powtarzać i nie grać siebie samego. Chodzi mi tutaj o to, że chociaż znam wielu bardzo zdolnych wyrazistych i charyzmatycznych aktorów, to jednak niewielu z nich potrafi w każdej roli być kimś innym niż sobą, tak żebym mógł stwierdzić: „to naprawdę on/ona? Nie spodziewałem, się że może się tak zachowywać, tak poruszać!
Kolejne wyzwanie, to takie prowadzenie roli i spektaklu przez aktorów, aby odbył on się nie tyle na scenie, co raczej w umyśle i sercu (w rozumieniu emocjonalnego centrum) widza. Cały czas powtarzam sobie że to nie ja – aktor mam przeżywać, płakać, śmiać się, czy dobrze się bawić na scenie, a widz! Oczywiście ideałem było by to połączyć. Gdy treścią sztuki jest dramat, to nie ja – aktor mam płakać na scenie, a widz. Gdy zaś treścią sztuki jest komedia, to nie ja aktor mam się śmiać do rozpuku, a widz. Oczywiście nie twierdzę w ten sposób, że aktor nigdy nie powinien na scenie płakać czy też śmiać, chodzi mi raczej o to, żeby pamiętać że w Teatrze to widz jest najważniejszy. Aktor bez widza nie ma punktu odniesienia, jego istnienie na scenie traci sens.
Dlaczego warto przyjść na „Cabaret”?
Chciałbym gorąco państwa zaprosić na „Cabaret”. To spektakl, w którym odnajdziecie państwo, wszystko. Muzykę i taniec. Beztroską zabawę i ciężar życiowych rozterek. Miłość i nienawiść. Strach i odwagę. Piękno i brzydotę. To spektakl który ukazuje Świat i życie pełne wewnętrznych sprzeczności i zachęca żeby na ten Świat i nasze Życie spojrzeć z dystansu, z przymrużeniem oka. Po prostu jak… kabaret. Bo życie to „Cabaret” właśnie :) Tylko wtedy Życie nie staje się koszmarem z którego nie możemy się obudzić.
Krzysztof Salawa - obecnie jest uczniem Państwowego Studium Aktorskiego w Olsztynie. Przygodę z aktorstwem zaczął około 11 lat temu. Od dwóch lat mieszka w Olsztynie, gdzie się uczy. Wcześniej prawie trzy lata pracował w Teatrze Nowym w Nowym Sączu. Równoczesna praca w Teatrze i szlifowanie rzemiosła w szkole w Olsztynie nie pozostawia mu dużo czasu na hobby. Gdyby miał go więcej na pewno częściej grałby na gitarze, fortepianie, harmonijce, śpiewał, pływał, podróżował na rowerze, i nie tylko, poznając świat, rozmawiał więcej z ludźmi, czytał więcej książek.
- Dorota Sianożęcka
Sekretarz literacki, Teatr im. Aleksandra Sewruka w Elblągu