Z Panią Eleonorą spotykam się w parafii greckokatolickiej w Pasłęku. - Jestem wdzięczna tego, jak zostaliśmy przyjęci. Otrzymaliśmy pokoje i powiedziano nam, że mamy się czuć tak jak u siebie w domu – mówi. Pani Eleonora mieszkała w Kijowe wraz z mężem i córką niedaleko lotniska. – Tam rozpoczęły się działania wojenne. Przeszliśmy do schronu. Pierwszą noc spaliśmy na oponach samochodowych. Potem organizowaliśmy to miejsce, by móc się w jakiś sposób obronić – dodaje.
- To jest straszne, kiedy ktoś przychodzi do twojego domu, kraju i mówi, że masz teraz zacząć żyć tak, jak on chce. A jeśli się nie zgodzisz, to możesz zginąć. Aż nie chce się wierzyć, kiedy słyszy się to od ludzi, których uważało się na bratni naród. Wielu Ukraińców ma w Rosji rodziny. My myśleliśmy, że oni w końcu to zrozumieją, że nie są żadnymi wyzwolicielami, a Ukraińcy są szczęśliwi, że są wolni i mogą żyć, jak chcą – dodaje.
Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy w podcaście "Kilka pytań"
Napisz komentarz
Komentarze